Małgorzata Kujda, NFM Wrocław, Akademicka Orkiestra Symfoniczna
Powrót

„Sinfonia Iuventus to orkiestra inna niż wszystkie pozostałe zespoły w Polsce”. Wywiad z Wojciechem Rodkiem, nowym dyrektorem Sinfonii Iuventus

Michał Dybaczewski: O fotel dyrektora walczyło 11 kandydatów. Wygrał Pan. Cytując klasyka: jak do tego doszło?

Wojciech Rodek: Myślę, że komisji konkursowej spodobała się koncepcja, którą przedstawiłem. Głównym jej filarem jest powrót do pierwotnej idei Sinfonii Iuventus, która w ostatnim czasie zmierzała w nieco innym kierunku. W założeniu Jerzego Semkowa, którego miałem szczęście poznać, orkiestrę miał tworzyć zespół najlepszych młodych wirtuozów, grających bardzo ambitne programy z najlepszymi dyrygentami i solistami. Młodzież mając do czynienia z najwyższym poziomem artystycznym, miała mieć warunki, aby przygotować się do pracy w zawodowych orkiestrach symfonicznych – i nie tylko polskich, ale i zagranicznych, tych po prostu najlepszych. I tak rzeczywiście było. Pamiętam ten czas, kiedy egzamin do orkiestry zdawał muzyk z Sinfonii Iuventus, to był to zawsze ktoś znakomity, ktoś kto od razu robił ogromne wrażenie. Co się stało później? Trudno powiedzieć. Po śmierci Jerzego Semkowa bywało różnie. Chciałbym do tej pierwotnej idei powrócić i uważam, że jest to możliwe. Mamy wspaniałą utalentowaną młodzież i zadaniem instytucji, a przez to również moim, jest to, aby dać im możliwość spełniania ambicji. Chciałbym też wyzwolić u młodych muzyków motywację, tak by zatrudnienie w Sinfonii Iuventus nie było wymuszone przez brak lepszych perspektyw, ale żeby było celem samym sobie: że warto w tej orkiestrze grać, bo umożliwi to lepszy start do innych orkiestr.

Co zatem szwankowało w Sinfonii Iuventus?

Powiem jasno – zupełnie nie chodzi mi o poziom muzyków, tylko o poziom oferty, jaką się do nich kieruje. Myślę, że przez ostatnie lata niewystarczającą uwagę przywiązywano do profilu edukacyjnego zespołu i wachlarzu artystów współpracujących z orkiestrą. Należy zadbać o to, aby młodzi muzycy grali pod dyrekcją najwybitniejszych dyrygentów. Dzięki takim wizytom członkowie orkiestry przestają być anonimowi, pracują na swoją renomę.

Koncepcja artystyczna to jedno. Drugą stroną medalu są finanse. Jakie tu jest pole manewru?

Niewielkie. Orkiestra nie ma własnej sali koncertowej. Wszystkie instytucje, które takimi dysponują, mogą pozyskiwać dodatkowe wpływy na działalność statutową z wynajmów i organizacji dodatkowych wydarzeń artystycznych. To jest ważne źródło przychodu. Sinfonia Iuventus utrzymuje się niemalże wyłącznie z dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Koniecznością jest zdobywanie dodatkowych środków finansowych, przede wszystkim z prestiżowych kontraktów,czyli mówiąc wprost: ważnych propozycji koncertowych budujących markę zespołu.

Jak jeszcze zamierza Pan tę markę budować?

Sinfonia Iuventus istnieje dość długo, ale myślę, że jest za mało rozpoznawalna i trzeba to poprawić. Chciałbym otworzyć orkiestrę na świat, na nagrania płytowe i na współpracę z wielkimi ośrodkami muzycznymi. Niezwykle ważne jest prezentowanie pełnego programu artystycznego na cały sezon, abymelomani mogli kupować bilety z wyprzedzeniem. Muszę też podkreślić, iż Sinfonia Iuventus to orkiestra inna niż wszystkie pozostałe zespoły w Polsce. Jej działalność oparta jest na misji edukacyjnej budującej szczególne relacje między muzykamii dyrygentem, a także wybitnymi liderami z renomowanych zespołów orkiestrowych prowadzących warsztaty i grających wspólnie z członkami orkiestry. Programy koncertowenie mogą być przypadkowe. Powinny służyć rozwojowi muzyków. Biorąc pod uwagę fakt, że młody artysta pracuje w orkiestrze przez kilka lat - do 30 roku życia - to szczególnie ważne jest tu planowanie, tak, abykażdy, kto przychodzi do orkiestry, mógł przejść pełen kurs interpretacji najważniejszychutworów różnych epok, nie tylko symfonicznych, ale także oper, oratoriów, a nawet dzieł z pograniczatzw. muzyki poważnej. Chodzi o to, by wachlarz jego doświadczeń był jaknajwiększy. Orkiestra musi wyróżniać się nie tylko ofertą programową, ale i indywidualnym brzmieniem kształtowanym przez dyrygenta. Nie ukrywam, że to była również część mojego programu: przywrócenie stanowiskagłównegodyrygenta, który swoim nazwiskiem odpowiada za artystyczną jakość.

Kto będzie tym dyrygentem?

Nie ukrywam, że to ja będę łączył obowiązki dyrektora i dyrygenta. Będę zobowiązany do przygotowania serii koncertów orkiestry i budowania jej artystycznego oblicza.

Czy orkiestra wyruszy poza kraj?

Powinniśmy jeździć za granicę, bo orkiestra od dawna tam nie koncertuje. Mam na myślibardzo poważne kontrakty, znaczące miejsca, które będą budowały prestiż orkiestry. Chciałbym także, aby zespół podróżował śladami swego patrona Jerzego Semkowa, m.in. do Stanów Zjednoczonych. Naszą misją jest pielęgnowanie pamięci o tym wybitnym człowieku.

Sinfonia Iuventus, o czym Pan już wspomniał, nie ma własnej sali koncertowej. Czy w kontekście rozwoju orkiestry, to duży problem?

Głównym miejscem pracy są studia Polskiego Radia i tam właśnie najczęściej odbywają się próby i koncerty. Będę starał się, aby tych miejsc było znacznie więcej i nie tylko w Warszawie. Bardzo istotne dla mnie jest to, aby koncerty, które mają swoją premierę, mogły być powtórzone. Ma to ogromne znaczenie dla budowania poziomu orkiestry, tworząc zupełnie nowe kompetencje w zakresie gry zespołowej.

Pan objął właśnie stery w Sinfonii Iuventus, od 1 września na czele Filharmonii Narodowej stanie Zofia Zambrzuska. Filharmonii, dla której Sinfonia Iuventus jest często trampoliną. Czy dojdzie do ściślejszej współpracy między instytucjami?

Taką współpracę uważam za konieczną. Sinfonia Iuventus to orkiestra, która powinna być źródłem nowych pokoleń artystów dla najlepszych polskich zespołów. Dlatego uważam, że współpraca z najlepszymi orkiestrami jest jednym z priorytetów kierowanej przeze mnie Instytucji. Mam tu na myśli wymianę kadr i doświadczeń, a także wspólne kształtowanie kariery młodego artysty: od momentu rozpoczęcia pracy w Sinfonii Iuventus, aż po przejście do docelowej orkiestry marzeń.

Przez ostatnie lata był pan zawodowo związany z Filharmonią Lubelską. Były dni chwały, ale był też konflikt i sprawa w sądzie. Proszę podsumować ten lubelski czas w Pana karierze…

Najważniejsze jest to, że w Lublinie spotkałem wielu wspaniałychmuzyków, a także wybitnychpracowników Filharmonii, ludzi, którzy tworzyli tradycję i kulturę tego miejsca przez dziesiątki lat. Jestem im szczególnie wdzięczny, bo ukształtowali mnie jako muzyka i człowieka. Nasza współpraca układała się doskonale. Oczywiście zawsze krytycznie będę oceniał to co stało się później, czyli próbę fuzji Filharmonii Lubelskiej, Teatru Muzycznego i Centrum Spotkania Kultur w jeden twór – tzw. Operę Lubelską. To się ostatecznie nie udało, w takim kształcie, jak pierwotnie planowano, ale mimo wszystko ma to obecnie destrukcyjny wpływ na muzycznyobraz Lublina. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto z powrotem ten świat uporządkuje i przywróci do dawnej świetności.